Sto razy dziennie zagladam do swoich telefonow, czy Ony aby moze przypadkiem... ale
nie. Ony sie nie odzywa. A ja sto razy dziennie siegam po telefon z zamiarem
zadzwonienia, narazie udaje mi sie powstrzymac. W sumie to sama zaczynam tracic
cel z oczu, ale wiem, ze jest sluszny, wiec trwam... co bedzie dalej? Nie wiem.
Tlumacze sobie, ze tyle w ten sposob moge dac nam jeszcze szanse. Jesli i tym
razem znowu bym mu odpuscila, pewnie nic by sie dalej nie zmienialo... Nie wiem
jaka taktyka podziala. Kurwa on tak chcial sie leczyc, z takim zapalem opowiadal o
tym jak pojdzie na AA, mowil, ze zrobi to dla nas, dla naszych dzieci... Bylismy
u psychologa- ona mi powiedziala, ze nie mam sie o co martwic, ze on jest na dobrej
drodze. A psycholog to autorytet w skali kraju. Wiec co sie stalo? Dlaczego nie
podzialalo, skoro mial i motywacje i checi?... nie umiem znalesc odpowiedzi. Moze
teraz go ruszy? Dzis zaczelam myslec o tym, zeby zostac w Londynie dluzej... moze
dowiedziec sie jak tu sie studiuje psychologie? Kusi mnie to. Bo jak nie do
Onego, to nie mam do czego wracac. Na pewno bede to bardzo, bardzo powanie rozwazac,
jesli nie wyjdzie nam... na koniec sms od Onego, kiedy wyjezdzal z Londynu, jakies
niecale 2 tyg. temu "KOtku bardzo Cie kocham. Teraz kiedy z minuty na minute jestem
coraz dalej zdaje sobie sprawe jak wazna jestes w moim zyciu. Niegdy chyba nikogo
nie kochalem wiesz. Milosc to cudowne uczucie i chce zeby trwalo wiecznie. Twoj M."
Dodaj komentarz