No tak. We wtorek jade do Londynu, a kochany tatus powiedzial, ze mnie nie
odwiezie na autobus, poniewaz ma zepsuty samochod (jasne...). No swietnie po
prostu, uwielbiam moc liczyc na swoja rodzine. Skonczy sie tak, ze pojade dzien
wczesniej do kolezanki z ktora jade, u niej od wczoraj jest chlopak z ktorym sie
nie widziala 4 miesiace, bo byl na morzu, i bede musiala caly wieczor patrzec
na ich milosc... A naprawde nie jest to wskazane w moim stanie. Kurcze dopiero co
sie rozstalam z N i wkurzaja mnie takie widoki, nic na to nie poradze. Albo...
kupie sonie cwiartke wodki i sie znieczule... Choc w kontekscie mojej rodziny,
ktora prawie w calosci zapila sie na smierc nie jest to chyba wskazane...
Dodaj komentarz