Lodowiec na sercu topnieje powoli....


Autor: pika
21 sierpnia 2007, 14:03

Gorzko mi troche, bo musze teraz wypic piwo, ktorego sobie nawazylam...

Ony przechodzi samego siebie- ojojoj juz dawno taki nie byl- troskliwy, czuly... Steskniony... Ale znieczulenie, kotre podal mi ostatnim razem wciaz dziala i bez specjalnych wzruszen przyjmuje to, co on robi. Caly czas mam w glowie glos, ktory mnie ostrzega, ze przeciez na pewno zaraz znowu mi czyms dowali i znowu bede cierpiec. Dlatego na wszelki wypadek nie czuje nic. Chociaz lodowiec na sercu mi troche stopnial po ostatnich rozmowach... Widze, ze bardzo BARDZO sie stara. Wiele opowiada - kiedy ja stalam sie rzeczowa i konkretna, on zaczal mowic o sobie, o tym co przezywa, jak walczy o swoja trzezwosc, co wynosi z AA, co nowego odkrywa o sobie, co stracil przez te wszystkie lata... Czuje prawde i pokore.

 

A co bedzie dalej, zobaczymy...

totylko-ja
22 sierpnia 2007
...ja pewnie już dawno bym wymiękła...
21 sierpnia 2007
Może nauczyła go czegoś Twoja lekcja... Może tego właśnie było mu trzeba, tego serca-lodowca, żeby przejrzeć.
postal
21 sierpnia 2007
Wiesz, ze w tym co mi napisalas cos jest...
iwcia-iwon
21 sierpnia 2007
chyba najgorsze ze nie wiadomo co z tego wszystkiego wyniknie
postal
21 sierpnia 2007
Nie daj sie zwiesc pozorom. Zachowaj dystans i nie ufaj zbytnio.
O co chodzilo z tym pieprzeniem? Dawno nie pieprzylem, ale nie mam kogo.
Jasne, ze damy rade. Zawsze dajemy...

Dodaj komentarz