Lodowiec na sercu topnieje powoli....
21 sierpnia 2007, 14:03
Gorzko mi troche, bo musze teraz wypic piwo, ktorego sobie nawazylam...
Ony przechodzi samego siebie- ojojoj juz dawno taki nie byl- troskliwy, czuly... Steskniony... Ale znieczulenie, kotre podal mi ostatnim razem wciaz dziala i bez specjalnych wzruszen przyjmuje to, co on robi. Caly czas mam w glowie glos, ktory mnie ostrzega, ze przeciez na pewno zaraz znowu mi czyms dowali i znowu bede cierpiec. Dlatego na wszelki wypadek nie czuje nic. Chociaz lodowiec na sercu mi troche stopnial po ostatnich rozmowach... Widze, ze bardzo BARDZO sie stara. Wiele opowiada - kiedy ja stalam sie rzeczowa i konkretna, on zaczal mowic o sobie, o tym co przezywa, jak walczy o swoja trzezwosc, co wynosi z AA, co nowego odkrywa o sobie, co stracil przez te wszystkie lata... Czuje prawde i pokore.
A co bedzie dalej, zobaczymy...
O co chodzilo z tym pieprzeniem? Dawno nie pieprzylem, ale nie mam kogo.
Jasne, ze damy rade. Zawsze dajemy...
Dodaj komentarz