Przed chwila wrocilam do domu z zajec o żałobie. Bylo naprawde bardzo intensywnie,
wielu ludzi sie otworzylo... A ja? Ja siedzialam i dusilam sie ze swoimi myslami,
zastanawialam sie czy inni slysza jak mocno bije moje serce... Przypomnialo mi sie
cos bardzo przykrego. Przenioslam sie znowu do tego wieczoru, kiedy dowiedzialam sie,
ze moj brat nie zyje. Co prawda cioteczny, ale dla mnie jak rodzony. Pamietam rozpacz,
bol, poczucie beznadziei... I moja mama. W godzine byla juz spakowana i pojechala
pomagac cioci, a mi zostawila zapas relanium na tydzien, nasilniejsza dawke, i
kazala brac trzy razy dziennie. Do domu wrocila za okolo dwa miesiace... Ja mialam
za tydzien studiowke, matury niedlugo... To byl koszmar. Zostalam z ojcem, ktory
udawal, ze nic sie nie stalo. Zostalam sama. To samo bylo kiedy w szpitalu
umierala moja najukochansza przyjaciolka... na bialaczke... Mama pojechala do kolezanki
na weekend. Moj najebany tata sie smial, kiedy mu powiedzialam, ze Monika umiera. Kiedy sie
dowiedzialam- bylam sama. Rozpacz nie do opisania. I poszlam do szkoly, co mialam
zrobic... Mamo nie wiem czy bede umiala Ci to wybaczyc.
Dodaj komentarz