Jadąc autobusem na Mazury, do domu, bylam wzruszona. Kocham swoje strony, zdziwione
krowy przy drodze, nielad w rowach, pijaczkow spod jedynego sklepu we wsi...
Piekne krajobrazy, zapach jakiego nie ma nigdzie w Polsce... Chcialabym, zeby moj
przyszly maz takze pokochal to miejsce i chcial tu ze mna przyjezdzac. W domu
troche mi dziwnie, rodzice ewidentnie ucieszeni, skacza kolo mnie, nie moga sie
nacieszyc. No coz... przez pol roku zobacza mnie na 1,5 dnia. Ale czuje sie obco,
czuje w sobie zlosc. Ale tez umiem ja opanowac- z tego sie bardzo ciesze. Jutro
dzien z rodzicielami w ukochanym miasteczku...
Dodaj komentarz