Dzis spedzilismy kilkanascie godzin w drodze, Ony musial jechac w sprawach sluzbowych,
a ja uwielbiam jezdzic samochodem, wiec... Tu wszystko jest inne, czas inaczej plynie,
zycie jest inne. Pewnie dlatego, ze z dala od swojego podworka = od swoich problemow.
W kazdym razie jestem tu szczesliwa. Z Onym dluuuga rozmowa o tym, ze trzeba gadac,
ze trzeba mowic co sie podoba, a co nie. Przyznal, ze to byl duzy problem w poprzednim
zwiazku, ze nie mowil. Kurde no przewalone miec dziewczyne psycholozke. Trzeba miec
specjalna organizacje psychiczna do tego:) Jak to moj wykladowca powiedzial- dla
waszych mezow tak na dzien dobry powinno sie przyznawac rente z ZUSu za samo
czeste przebywanie z wami:) I sa dwie tego strony, z jednej wiem, ze mam narzedzie
w glowie do tego, aby zyc dobrze, zgodnie, szczesliwie... z drugiej strony czlowiek
jest tylko czlowiekiem i nie mozna niczego przewidziec. Wyobrazam sobie, jakie poczucie
porazki musi miec psycholog, ktory w wieku 50 lat nagle sie budzi i okazuje sie, ze
ma dziecko narkomana, wspolmalzonka alkoholika, a sam do tej pory zyl tylko praca nie
umiejac zauwazyc co sie dzieje w najblizszym otoczeniu. No, tego ostatniego
scenariusza boje sie najbardziej.
Dodaj komentarz