Nie wiem co sie ze mna wczoraj stalo. Poszlam na impreze z okazji obrony Kuby, wszystko
niby ok... Byl tam tez Ex, ale ze sie lubimy, to sie ucieszylam, ze pogadamy. No i
wszystko szlo tokiem normalnym. Poza tym, ze ludzie patrzyli zdziwionym wzrokiem, ze
dobrze sie dogadujemy z Exem, jak zwykle kilka uwag do mnie, ze bede zalowala, ze go
rzucilam. Mnie to nie rusza- bo nie zalowalam nawet chwili. Jestem z Onym i dobrze
mi z tym. Wiec impreza... a ja siedze na skraju laweczki i czuje smutek i tak wielka
tesknote za Onym, ze wytrzymac nie moglam. I o godzinie 22 zwinelam manatki i poszlam
na kolejke do domu... po drodze zadzwonilam do Onego z placzem (???) i po chwili
rozmowy znow bylam radosna. Kiedy dotarlam do domu- ulga. Nie wiem sluchajcie, o co
mi chodzilo.
Dodaj komentarz