Codziennosc moze byc wzruszajaca. Kiedy Ony wrocil do domu, od progu krzyknal "Ale
tu pieknie posprzatalas"... przyszedl mnie pocalowac, przytulic. Potem wspolna kolacja,
m.in. ze zrobionego przeze mnie szczupaka, Ony "Kochanie zrobic ci herbatki?" i poszedl
obierac ziemniaki. "Ciesze sie ta codziennoscia z toba, ciesze sie, ze na mnie
czekasz kiedy wracam do domu". Po obiedzie- Ony zmywal, ja wycieralam... "Najchetniej
bym sie do Ciebie przutulil i polozyl w lozeczku". I jednoczesnie jego przyblizenia i
oddalenia. Kiedy bylismy w Anglii nazywalam to przyplywami i odplywami (bo bylismy
nad morzem). Na zmiane jest chlodny i cieply, czasami w ogole wylacza uczucia. Czesto
mowi tonem nie znoszacym sprzeciwu, wymaga wiele... Boje sie jego chlodu, boje sie,
ze kiedys w dalekiej nieokreslonej przyszlosci "po slubie" moglby pewnego dnia
na stale zamrozic swoje uczucia. Wczoraj zrobilam mu test psychologiczny, nie powinnam byla,
ale zrobilam. Byl to kwestionariusz stylow przywiazania, i okazalo sie, ze Ony prawie na
rowni przywiazuje sie bezpiecznie i unikowo, co w praktyce oznacza, ze jednoczesnie
czerpie satysfakcje z bliskosci emocjonalnej i jej unika. Eh, Ony jest z jednej strony
cudowny, z drugiej zycie z nim moze byc ciezkie. I jest czasami. A moze to po prostu
tak jest w zyciu? Placze sie juz.
Dodaj komentarz