Ony za jakies poltorej godziny bedzie u mnie... chyba, bo nie zadzwonil, ze nie
wsiadl do samolotu, a z nim to trzeba do ostatniej chwili czekac czy aby na pewno
sie zobaczymy, bo plany zmieniaja sie w tempie szybszym niz porusza sie swiatlo.
No w kazdym razie chyba nie nastapilo nic nieoczekiwanego, wiec moge w koncu
zaczac sie cieszyc, ze go zobacze:) W Trojmiescie za oknem piekne slonce, moze
jednak bedzie chociaz troszke ciepla? Tak zeby moc sie poprzewracac po plazy:)
Milego dnia zycze!
Dodaj komentarz