Leze sobie w lozeczku, dzwoni On. Gadamy chwilke i on mowi, ze ktos puka do drzwi i
musi natychmiast konczyc. Skonczylam rozmowe z niesmakiem... Za godzine dzwoni i
pyta mnie co robie... ja na to, ze leze sobie i jestem bardzo zmeczona... On zapytal
czy chcialabym sie do niego przytulic, a ja na to, ze gdybym mogla to bym poszla na
piechote do Warszawy... i wtedy on mnie pyta jaki mam numer domofonu, bo wlasnie
stoi przed klatka:):):):):):) Ja : Ale Ty zartujesz prawda? On ze nie. I jest u mnie
wlasnie:):):):) Nogi mi sie trzesly ze szczescia... Wiec blogostan przyszedl wczesniej
niz myslalam :):):):)
Dodaj komentarz