Archiwum 20 czerwca 2007


Bez tytułu
Autor: pika
20 czerwca 2007, 00:25
Sto razy dziennie zagladam do swoich telefonow, czy Ony aby moze przypadkiem... ale nie. Ony sie nie odzywa. A ja sto razy dziennie siegam po telefon z zamiarem zadzwonienia, narazie udaje mi sie powstrzymac. W sumie to sama zaczynam tracic cel z oczu, ale wiem, ze jest sluszny, wiec trwam... co bedzie dalej? Nie wiem. Tlumacze sobie, ze tyle w ten sposob moge dac nam jeszcze szanse. Jesli i tym razem znowu bym mu odpuscila, pewnie nic by sie dalej nie zmienialo... Nie wiem jaka taktyka podziala. Kurwa on tak chcial sie leczyc, z takim zapalem opowiadal o tym jak pojdzie na AA, mowil, ze zrobi to dla nas, dla naszych dzieci... Bylismy u psychologa- ona mi powiedziala, ze nie mam sie o co martwic, ze on jest na dobrej drodze. A psycholog to autorytet w skali kraju. Wiec co sie stalo? Dlaczego nie podzialalo, skoro mial i motywacje i checi?... nie umiem znalesc odpowiedzi. Moze teraz go ruszy? Dzis zaczelam myslec o tym, zeby zostac w Londynie dluzej... moze dowiedziec sie jak tu sie studiuje psychologie? Kusi mnie to. Bo jak nie do Onego, to nie mam do czego wracac. Na pewno bede to bardzo, bardzo powanie rozwazac, jesli nie wyjdzie nam... na koniec sms od Onego, kiedy wyjezdzal z Londynu, jakies niecale 2 tyg. temu "KOtku bardzo Cie kocham. Teraz kiedy z minuty na minute jestem coraz dalej zdaje sobie sprawe jak wazna jestes w moim zyciu. Niegdy chyba nikogo nie kochalem wiesz. Milosc to cudowne uczucie i chce zeby trwalo wiecznie. Twoj M."