Najnowsze wpisy, strona 37


wlacze...
Autor: pika
15 czerwca 2006, 13:40
Kazdy dzien to walka... walcze z myslami namawiajacymi mnie do latwego rozwiazania (powrotu do N), walcze z poczuciem zostawienia- bo to ja zostawilam, walcze w koncu ze swoimi uczuciami, ktore niewatpliwie wciaz mam do N... wlacze ze strachem, ze wlasnie skonczylo sie moje zycie, ze juz nigdy z nikim nie bedzie mi dobrze... a z drugiej strony czuje sie wolna, czuje sie szczesliwa... chociaz wydaje sie to niemozliwe, to jednak tak jest. Szaleja we mnie rozne uczucia... to czego teraz potrzebuje to poznawania nowych ludzi, docenienia, definitywnwgo poczucia, ze jestem seksowna kobieta i jeszcze do czegos sie nadaje:) bedzie okazja, bo jade z kolezanka do Anglii na poczatku lipca... NA PEWNO bedzie dobrze:) bedzie okazaj do sprawdzenia siebie i swoich uczuc:)
to ja psycholozka:)
Autor: pika
10 czerwca 2006, 09:50
Musialam zmienic bloga z przyczyn bezpieczenstwa... z jakiego powodu przeczytacie ponizej... Nie moge sobie zaplanowac, ze sie zakocham, czy ze sie zaurocze... tego nie da sie zaplanowac. Do tej pory zylam pod kloszem, na imprezach z zasady nie gadalam z nikim, mezczyzn trzymalam na dystans... no i RAZ jedyny RAZ w zyciu sobie popuscilam i porozmawialam.... Mam straszny rozstrzal, ciezko mi jest bardzo z tym... teraz to juz tylko mysle JAK sie rozstac z N, a nie czy... jak to zrobic, zeby on poczul sie jak najmniej urazony, jak zranic go najmniej... wiem na pewno, ze mu nie powiem o Ktosiu, bo to jest zrzucanie odpowiedzialnosci na niego, to tak jakbym powiedziala " No dobra, ja Ciebie zdradzilam, ale teraz juz Tobie mowie, i teraz sam sobie z tym radz. Ja mam czyste rece". To bardzo nieodpowiedzialne. I nie w porzadku. Tylko chce cos tak powiedziec, zeby on nie poczul sie zly, gorszy, beznadziejny... musze znalesc jakis konstruktywny powod... powiedzenie, juz Cie nie kocham nie ma sensu, bo to go bardzo zaboli... najgorsze jest to, ze on wraca w niedziele, a ja mam w srode najtrudniejszy egzamin, a do tego kolonoskopie w poniedzialek...a chce jak najszybciej z tym skonczyc... Boje sie, ze juz nikt nigdy mnie tak nie pokocha, ale rownoczesnie, czuje, ze cos miedzy nami nie gra na tyle, ze po prostu nie moge juz dalej.... Z nim mialabym juz praktycznie zapewniona przyszlosc, nie musialabym sie martwic o prace, o to co ze mna bedzie po studiach... Ale jednak chce byc wobec niego wporzadku. Nie ma co sie dluzej oszukiwac, juz powinnam to skonczyc w maju, kiedy mialam ten straszny kryzys... Ale sie przestraszylam.... Bo to jest chyba najtrudniejsza i najgorsza decyzja jaka mam podjac w zyciu... pierwszy raz od kilku lat bede sama, SAMA. Nie wiem jak to jest, nie wiem czy podolam, nie wiem czy sobie poradze, nie wiem, czy dobrze robie... chyba dobrze.... naprawde pod wieloma wzgledami bylo zle miedzy nami. Choc przyznaje, ze teraz wszystko sie jakby ulozylo, wszystko sie poukladalo... ale ja chyba sie zagubilam w tej walce, w tej zmianie, na tyle sie zgubilam, ze juz nie mam sily kontynuowac... Ktosiu... spedzilam z nim kolejna noc... Porozmawialismy szczerze, on jeszcze sie nie pozbieral po poprzednim zwiazku... no a ja tkwie w czyms na dzisiaj... zaczelo sie od tego, ze na poczatku imprezy mialam do niego duzy dystans i on to wyczul (nie dalo sie nie wyczuc chyba, balam sie zaczynac rozmowe, balam sie bo czulam "chemie"), po prostu nie wiedzialam czy mam sily... ale nie moglam, po prostu jak mnie dotknal w plecy na powiatnie, to myslalam, ze spadne pod stol... potem minely ze dwie godziny bez naszego zblizenia...chcialam zobaczyc, czy ja moze nie przesadzam... potem po prostu kolo niego usiadlam i morda nam sie nie zamykala. Gdalismy, gadalismy.... gdalismy....gadalismy... o wszystkim. Mamy fajne zdjecia... wygladalam pieknie. I potem poszlismy tanczyc... i akurat byla wolna piosenka i ja chcialam sie ewakuowac, ale on mnie zatrzymal... zaczelismy tanczyc... kiedy sie do niego przytulilam, zamknelam oczy i odplynelam. Nie wiedzialam gdzie jestem, co sie ze mna dzieje. Nie myslalam o tym czy to jest dobre czy nie, po prostu czulam blogosc. I tonelam w tej blogosci. Bardzo mnocno do siebie przywarlismy... od stop do glow... Nie moge. Czulam sie cudownie, czulam sie wyjatkowo, czulam, ze chce tam zostac. Lecialy trzy piosenki...a ja nie wiem kiedy ostatnio czulam przyjemnosc z dotykania mezczyzny, z samego faktu dotkniecia palcem jego nogi, z tego ze gladze jego plecy, z tego, ze on mnie gladzil... Kurwa i nie mam wyrzutow sumienia, nie mam!!! Nie mam... nie mam... no mam oczywiscie, ale male. Nie doszlo do niczego wiecej, ale mialam cholerna ochote, cholerna. On tez zreszta. Potem siedzielismy na lawce, on mnie obejmowal... Boze. N by umarl gdyby sie o tym dowiedzial. Ale sie nie dowie. I na tym koniec pieknej bajki.