Archiwum maj 2007


Mazury, tam moj dom!
Autor: pika
30 maja 2007, 23:52
Jadąc autobusem na Mazury, do domu, bylam wzruszona. Kocham swoje strony, zdziwione krowy przy drodze, nielad w rowach, pijaczkow spod jedynego sklepu we wsi... Piekne krajobrazy, zapach jakiego nie ma nigdzie w Polsce... Chcialabym, zeby moj przyszly maz takze pokochal to miejsce i chcial tu ze mna przyjezdzac. W domu troche mi dziwnie, rodzice ewidentnie ucieszeni, skacza kolo mnie, nie moga sie nacieszyc. No coz... przez pol roku zobacza mnie na 1,5 dnia. Ale czuje sie obco, czuje w sobie zlosc. Ale tez umiem ja opanowac- z tego sie bardzo ciesze. Jutro dzien z rodzicielami w ukochanym miasteczku...
Mamo....
Autor: pika
29 maja 2007, 19:42
Przed chwila wrocilam do domu z zajec o żałobie. Bylo naprawde bardzo intensywnie, wielu ludzi sie otworzylo... A ja? Ja siedzialam i dusilam sie ze swoimi myslami, zastanawialam sie czy inni slysza jak mocno bije moje serce... Przypomnialo mi sie cos bardzo przykrego. Przenioslam sie znowu do tego wieczoru, kiedy dowiedzialam sie, ze moj brat nie zyje. Co prawda cioteczny, ale dla mnie jak rodzony. Pamietam rozpacz, bol, poczucie beznadziei... I moja mama. W godzine byla juz spakowana i pojechala pomagac cioci, a mi zostawila zapas relanium na tydzien, nasilniejsza dawke, i kazala brac trzy razy dziennie. Do domu wrocila za okolo dwa miesiace... Ja mialam za tydzien studiowke, matury niedlugo... To byl koszmar. Zostalam z ojcem, ktory udawal, ze nic sie nie stalo. Zostalam sama. To samo bylo kiedy w szpitalu umierala moja najukochansza przyjaciolka... na bialaczke... Mama pojechala do kolezanki na weekend. Moj najebany tata sie smial, kiedy mu powiedzialam, ze Monika umiera. Kiedy sie dowiedzialam- bylam sama. Rozpacz nie do opisania. I poszlam do szkoly, co mialam zrobic... Mamo nie wiem czy bede umiala Ci to wybaczyc.
Sprawy damsko-meskie
Autor: pika
28 maja 2007, 22:59
Ehhh... o sprawach damsko-meskich mozna pisac elaboraty jeden po drugim. A my wlasnie przechodzimy walke o wplywy... juz dlugo walczymy, ani ja ani on nie dajemy sobie wejsc na glowe... Meczy to mnie strasznie, ale widze, ze to jeszcze troche potrwa. Patrzcie jaki ten swiat glupi... Ludzie maja tendencje myslec, ze psycholodzy (a juz chyba moge sie zaliczyc do ich grona powoli) znaja recepte na zycie. A gowno prawda. Ehhh... Musze sie chyba isc wyzloscic do lasu, bo mi zaraz nerwy uszami zaczna parowac.
Boje sie :( :( :( :( :( :( :( :(
Autor: pika
27 maja 2007, 23:03
Nie chcialam tego pisac, bo balam sie ze jak juz napisze....... Ony pojechal na dwudniowy splyw Krutynia. Z kolega, ktory ma swoj kajak, i juz kiedys plynal. I ostatni raz gadalam z Onym w piatek, mial zadzwonic w sobote... teraz jest niedziela wieczor... Oboje maja wylaczone telefony. Ony nigdy nie wylacza telefonu. Dzwonilam do mamy Onego, zeby sie dowiedziec, czy moze przyjechal...NIE... Bedziemy obie mialy nieprzespana noc. Ony NIGDY wczesniej tak nie robil, to nie w jego stylu... Boje sie. Nie wiem co mam zrobic... Kiedy zglasza sie zaginiecie?? Boze:( :( :( nie chce nawet o tym myslec. Boje sie :( :( :( :( :( :( :( :( :( Dzis mial wrocic, a jest juz noc.............
Czuje jak rosna mi skrzydla...
Autor: pika
25 maja 2007, 18:42
Jeszcze kilkanascie godzin temu bylam bardzo zestresowana swoim wyjazdem do Londynu... A dzis? Nawet nie wiem jak to opisac... po prostu rozsadza mnie radosc, czuje, ze dam sobie rade, czuje, ze czeka mnie tam cos wspanialego- miltikulturowe miasto, ktore kryje w sobie wiele tajemnic... Jest w tym cos bardzo pociagajacego. Czuje sie pewna siebie- wiem, ze dam sobe rade. Czuje, ze swiat stoi przede mna otworem, tyle jeszcze wspanialosci ze swojego zycia jest przede mna nieodkrytych... wszystko to podpowiada mi moja intuicja... No i jest jedno ALE. Rok temu czulam sie dokladnie tak samo... tylko, ze czas pomiedzy wtedy a dzis zaliczam do najtrudniejszych w moim zyciu... nie chce, aby to sie okazalo jakas prawidlowoscia w moim zyciu, czerwiec- czuje sie wolna i szczesliwa, od jesieni- ... Musze sie zastanowic jak zatrzymac ten stan, lub jak on jest wywolany... Chce sie tak czuc zawsze. Czuje jak rosna mi skrzydla...