Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
01
|
02
|
03 |
04
|
05
|
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
Archiwum styczeń 2007, strona 2
W srode lece do Niego... ciesz sie, w koncu zaczne spac normalnie, bo ostatnio mnie
bezsennosc meczy. Poprosil mnie, zebym wygladala tak jak ostatnio kiedy do niego przylecialam,
ten sam makijarz i stroj :) co do mojego strachu przed miloscia, to bylam u Adama -
mojego terapeuty i doszlismy do wniosku, ze musze sie z tym oswoic. I z nim porozmawiac,
powiedziec mu, ze tak naprawde, to ja sie boje... Boje sie. W ostatnim zwiazku tak sie
balam, ze nie mialam z Eksem zadnych wspolnych rzeczy- nawet polki w lodowce mielismy
osobne (mieszkalismy razem 2 lata!)... tym razem chce zeby bylo inaczej, i stoje
przed nieznanym. Nie wiem jak to jest tak naprawde byc z kims. Ale mam szanse sie
nauczyc i nie zamierzam jej stracic tym razem.
Jest juz prawie rano... a ja nie moge spac, chociaz jestem naprawde zmeczona.
Boli mnie brzuch, wali serce... staralam sie uspokoic ogladajac komedie romantyczne,
potem czytajac balsam dla duszy... Moj Boze. Nie chce tego mowic glosno. Lzy leja mi
sie strumieniami po twarzy. Ale czuje rozdzierajacy strach, ogromny lek... Tak bardzo
sie boje milosci, tak bardzo sie boje, ze mi znowu nie wyjdzie, tak bardzo sie boje,
ze to tylko uluda, ze nie uda nam sie... Czuje jak moj strach mnie lapie za gardlo,
czuje jak sciska moje wnetrznosci. Patrzac na moja rodzine, i na wszystkie inne dookola
nie moge uwierzyc, ze to mozliwe, ze dwoje ludzi sie kocha, szanuje... Czytam np.
blog intensiv plum i nie wierze. Nie wierze, a rownoczesnie rozpaczliwie chce
uwierzyc, mam w sobie ogromny glod milosci. Czuje sie jak mala dziewczynka w obliczu
czegos niewyobrazalnego nawet dla niej. Czy to naprawde jest mozliwe? Czy mozliwa
jest milosc, ale taka na cale zycie? Ja juz nie mam sily na rozczarowania. Poprzednia
notka i moja dzienna maska to bzdura. W srodku krzycze ze strachu i przerazenia.
I nikt nie jest w stanie mnie ukoic.
Wiem, ze co ma byc to i tak bedzie... Dostalam teraz ewidentnych skrzydel, doslownie
latam nad ziemia. Kocham i jestem kochana, to wiem i czuje. I choc czasami przychodzi
taki moment, ze sie boje czy nam sie uda, czy damy rade, to jednak za chwile
przychodzi refleksja, ze przeciez nie przewidze przyszlosci. Jedyne co moge zrobic
to zdobyc sie od czasu do czasu na trzezwa ocene sytuacji i sie starac, zeby nam
wyszlo. Obiecuje, ze wloze w to cale swoje serce:)
I chociaz sie boje, bo wiele trudnosci przed nami, i chociaz zastanawiam sie
co chwile, czy to przypadkiem nie sen, to jednak przez wiekszosc czasu jestem
szczesliwa, kochana... wczoraj powiedzial, ze musi mnie koniecznie jak najszybciej
rozpiescic, bo on juz doswiadczony swoim 31 ltenim zyciem wie, ze rozpieszczona
kobieta, to szczesliwa kobieta, a szczesliwa kobieta to kobieta dajaca szczescie...
nie mam nic przeciwko rozpieszczaniu:)
Mialam wspanialego Sylwestra... Nie spedzilam go z Nim, tylko z kolezanka i naprawde,
nie pamietam kiedy ostatnie raz tak swietnie sie bawilam. Bylysmy z DJ'em tej imprezy i
z jego kumplem, czyli muzyka dla nas:) Ale nie o tym chcialam pisac... Zadzwonil do mnie
On z zyczeniami (gadalismy grubo ponad godzine), oto kilka wyrwanych zdan: "Powodzenia
z tym nowym chlopakiem" (pierwszy raz jasno okraslil nasza relacje), "Ciesze sie,
ze jestesmy razem". Plakalam ze szczescia. Plakalam dlatego, ze chyba juz tylko ja wierzylam, ze mi
sie uda, ze milosc zwyciezy. I milosc wygrala. Bo to chyba jest tak, ze ona zawsze
wygrywa.