Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11 |
12
|
13 |
14
|
15 |
16
|
17
|
18
|
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
01 |
Archiwum czerwiec 2007, strona 1
Nieeeee no. Jezeli ktos mysli, ze tak latwo kogos zostawic... nawet jesli ktos
jest alkoholikiem, to sie grubo myli. Kurwa jedyne o czym maze to uslyszec chociaz
jego glos, poczuc jego zapach. Ja rozpaczliwie nie chce od niego odejsc, NIE CHCE,
NIE CHCE!!!!!!! Na Wasze komentarze czuje tylko wielki sprzeciw, "dobrze robisz" ,
"bol minie"... najchteniej jebnelabym komputerem w sciane. Kurwa, ja chce zeby
bylo dobrze, dobrze, no dobrze no...ja chce zeby on przestal, chce zebysmy
zyli dlugo i szczesliwie. Przeciez to takie proste.
Wiec teraz to ja zapijam smutki, upilam sie drugo dzien pod rzad. Wyslalam mu ten
list, ale niestety pozostal on bez odzewu. Jak zwykle zreszta w takiej sytuacji, czeka
az ja mu podam dlon, boi sie. Chociaz z drugiej strony moze wlasnie wiruje na
parkiecie z jakas laska, bo przeciez tak jakby go zostawilam wczoraj? Znaczy tym
listem. Sama nie wiem. Troche mi brakuje sily- bez niego to jakby bez powietrza,
bez sily do zycia. Wiem, ze jutro bedzie jeszcze gorzej, szczegolnie, ze ta cisza
z jego strony mnie zabija. Czy to juz koniec??? Czy tylko tyle warta byla nasza
milosc? Kurwa nie wierze. A z drugiej strony juz czuje rozpacz na sama mysl. Nie
gadam i nie chce narazie gadac na ten temat z nikim. Czuje ulge, ze chociaz
tu w koncu napisalam co mysle. Nie wiem co dalej bedzie, ale dobry Boze miej mnie
w swojej opiece. Boli.
Zaczne od tego, ze bardzo Cie kocham. Naprawde chcialam miec z Toba dzieci,, chcialam
spedzic z Toba zycie, chcialam o Ciebie walczyc. ALe przegrywam, kurwa przegrywam
i chyba przegralam ta pierdolona konkurencje. Wolisz alkohol, wolisz pierdolona
wode ode mnie. Tyle razy juz mi obiecywales, ze pojdziesz na AA, na terapie. Czekam
juz kilka miesiecy, a Ty tylko mowisz. Dzis znowu sie napiles, znowu wygraly jebane
procenty. A ja stracilam juz nadzieje, stracilam sily i ochote do walki. Do kurwy
nedzy mam dopiero 23 lata, tyle juz wycierpialam, nie zafunduje sobie takiego
zycia, jakie mi oferujesz w tej chwili. Nie chce byc ta, ktora sie wiecznie martwi,
ktora ze strachem wyglada przez okno czy jestes trzezwy czy pijany, nie chce byc
matka, ktora zafunduje swoim dzieciom cierpienie, ktore niewatpliwie wiaze sie z
zyciem z alkoholikiem. I do chuja, dlaczego musze teraz siedziec i plakac samotnie
nad laptopem, zamiast spac spokojnie ze swiadomoscia ze mam Ciebie. Boli mnie to
wsztstko. Chyba musze zaczac o Tobie zapominac... Ale to od jutra. Bo dzis
stracilam sily na wszystko. Nawet na zycie.
Naszla mnie taka refleksja, ze dziwne czasy nastaly. Latwo jest teraz podrozowac, zmieniac
miejsce pobytu... Czytam blogi i na wielu z nich przeczytalam, ze ktos emigruje,
jego bliscy wyjezdzaja... Czytam o wielu zwiazkach na odleglosc, o urwanych miloscich,
o protezach szczescia we dwoje... I ja jestem w Londynie, a moj ukochany w Warszawie,
do czego to wszystko doprowadzi? Dzis mam bardzo refleksyjny nastroj, dzis tesknie.
Moi nowi znajomi powiedzieli mi, ze okolo miesiac czasu zajmuje przyzwyczajenie sie
do tej meczacej, nieustannej tesknoty. Dzis wszystko pierdole, chce sie przytulic:(
Ony dzwoni codziennie, mimo ogromnych kosztow polaczen zagranicznych. Dzwoni i zapewnia,
siebie upewnia... dzwoni i czaruje slowami, obiecuje, wzrusza sie. Dzwoni zeby wiedziec,
czy "MY" jest nadal aktualne, czy jest jeszcze miejsce dla niego w moim sercu.
Dobrze jest czasami wyjechac, podjac decyzje wbrew logice i wyruszyc na poszukiwanie.
Mysle, ze kiedy powroce wszystko bedzie jasne.