Najnowsze wpisy, strona 14


"Wierze w nas, czas w cos uwierzyc..."
Autor: pika
10 maja 2007, 15:24
Nie moglam sie zalogowac tu ostatnio- juz myslalam,ze mi sie blog skasowal jakos lub co gorsza ktos mi go skasowal. No ale wszystko wrocilo do normy! Weekend majowy minal mi pod znakiem milosci i wzajemnej ponownej fascynacji z Onym. Bylo naprawde wspaniale- oboje stwierdzilismy, ze jest z nami coraz lepiej, coraz bardziej sie do siebie zblizamy, poznajemy siebie, zakochujemy sie w sobie. A nie sadzilam, ze mozna jeszcze mocniej. Onego nie poznaje- widze po nim, ze sie do mnie zbliza, przynal, ze duzy wplyw mial na to fakt, ze przestal sie "ogladac za siebie" na ex, ze wlasciwie zerwali kontakt. Poczulam uklucie w sercu jak to powiedzial, ale wdzieczna jestem, ze nie bal sie powiedziec prawdy- ze mial odwoage to powiedziec, o co go wczesniej bezskutecznie prosilam. No tak czy siak, z nikim sie tak wczesniej nie czulam, nikt mnie tak nie rozbrajal, przy nikim wczesniej nie czulam sie tak szczesliwa, wyluzowana. Na nikogo tyle nie czekalam, nikomu nigdy nie okazalam tyle cierliwosci. No w koncu pare miesiecy siedzialam z zacisnietymi zebami i czekalam na jego milosc. Na pewno sie oplacalo:) "Wierze w nas, czas w cos uwierzyc, zyjmy tak, jakby jutra mialo nie byc, choc cos zlego spotkalo nas kiedys, trzeba to przezyc jakby jutra mialo nie byc..." ps. wczoraj wieczorem od Niego wrocilam, a jutro jade do niego na weekend... przekupil mnie skubaniec:)
Kazda komorka organizmu!
Autor: pika
04 maja 2007, 22:50
No tak milosc. I czy nie jest tak, ze wszystko juz o niej napisano? Ja mam teraz wrazenie, ze wlasnie sie dowiaduje co to znaczy kochac i byc kochanym, co to znaczy wielbic druga osobe, co to znaczy pragnac pocalowac jego kazdy centymetr ciala. Kocham tego czlowieka kazda komorka swojego oragnizmu. Czy mi sie to podoba czy nie.
Przejazdzka motorem mnie czeka:)
Autor: pika
03 maja 2007, 11:30
No wiecOny przyjechal,owszem, ale ostro przeziebiony... wrrr... :( lezy z goraczka, bolacym gardlem, katarem i kaszlem w pokoju obok i co chwila krzyczy bo, chce zebym sie nim zajmowala:) i owszem, nie unikam:) niedlugo przyjedzie do nas jego kolega motorem i w koncu sie przejade:) jeszcze nigdy nie jechalam!! A w nocy chce pojechac na plaze:) ehh
W oczekiwaniu...
Autor: pika
02 maja 2007, 09:53
Ony za jakies poltorej godziny bedzie u mnie... chyba, bo nie zadzwonil, ze nie wsiadl do samolotu, a z nim to trzeba do ostatniej chwili czekac czy aby na pewno sie zobaczymy, bo plany zmieniaja sie w tempie szybszym niz porusza sie swiatlo. No w kazdym razie chyba nie nastapilo nic nieoczekiwanego, wiec moge w koncu zaczac sie cieszyc, ze go zobacze:) W Trojmiescie za oknem piekne slonce, moze jednak bedzie chociaz troszke ciepla? Tak zeby moc sie poprzewracac po plazy:) Milego dnia zycze!
Rozwiazywanie problemu- METODA
Autor: pika
01 maja 2007, 16:38
Wlasnie usmazylam swoje pierwsze z zyciu placki ziemniaczane... wyszly pycha:) Chce zapisac sposob w jaki mozna rozwiazac lub chociaz spojrzec inaczej na problem, jest to cwiczenie, ktor poznalam na maratonie. Chce o nim pamietac i go nie zgubic. Nie ma chyba lepszej biblioteki:) Wiec cwiczenie zaczynamy od tego, ze wymyslamy problem, ktorym chcemy sie zajac. Nastepnie nadajemy temu problemowi jakis ksztalt- wyobrazmy go sobie najlepiej jak umiemy. Nastepnie trzeba wstac i "rzucic" ten ksztalt przed siebie na ziemie. Popatrz na ten problem-ksztalt ze swojej perspektywy, przyjrzyj mu sie bardzo dokladnie. Nastepnie zrob dwa kroki w lewo (po okregu otaczajacym Twoj problem) i spojrz na ten problem z perspektywy Madrego Starca. Przypatrz mu sie, zastanow sie co Madry Starzec o nim mysli. Potem znowu dwa kroki z lewo i spojrz na ksztalt z perspektywy Malego Dziecka, znowu mu sie przyjrzyj. To musi trwac conajmniej 2 minuty za kazdym razem, zeby dac sobie czas na wejscie w nowa perspektywe. Nastepnie dwa kroki w lewo i patrzymy na swoj problem z perspektywy Psa. Po dwoch minuatch znowu dwa kroki w lewo i przygladamy sie problemowi z perspektywy Szczesliwego Czlowieka. Po jakims czasie kolejne dwa kroki w lewo i spogladamy na nasz problem z ogromnej gory, najwiekszej na swiecie. Po dwoch minutach wracamy do swojej persektywy i znowu sie przygladamy swojemu problemowi. Zeby cwiczenie sie udalo, trzeba naprawde wstac i robic kolo wokol problemu trzeba rowniez ciszy i skupienia. Jak dla mnie metoda to dala fenomenalne rezultaty. Patrzylam na problem, ze oddalam sie od mamy jako corka. Mialam straszne wyrzuty sumienia z tego powodu, mimo, ze mama nie zachowuje sie wobec mnie ok. I wlasnie starzec mi powiedzial "Czasami musimy od czegos odejsc, zeby moc kiedys do tego wrocic". Wstrzasnelo to mna i sie juz nie martwie, mysle, ze on mial racje:)